Wszystkie wpisy
Michalina L. została porażona paralizatorem, związana, wrzucona do kartonowego pudła i pogrzebana żywcem w lesie pod pniem drzewa.
czytaj dalej
Marcin K. i Michalina L. mieszkali razem w Anglii i razem wychowywali 3-letniego syna. Byli szczęśliwi, do czasu gdy Marcin nie zaczął chodzić na siłownię. Tam spotykał piękne wysportowane kobiety, przy których jego narzeczona wydawała się szarą myszką. Zwyrodnialec uknuł więc morderczy plan. Postanowił, że najlepszym sposobem będzie pozbycie się Michaliny.
Marcin K. zaczął planować zabójstwo, jednak wiedział, że samemu będzie trudno tego dokonać. Dlatego wtajemniczył w plan swojego znajomego Patryka.
27 maja 2011 roku Marcin poprosił swą matkę o zaopiekowanie się wnukiem, bo chciał spędzić wieczór z Michaliną. Wcześniej para chciała udać się na zakupy, aby przygotować się na kolację. To właśnie wtedy Marcin K, miłośnik kulturystyki poraził Michalinę paralizatorem Taser o napięciu 300 tys. woltów. Następnie skrępował jej ręce i nogi, i wepchnął ją do kartonowego pudła.
Michalina wspomina, że ocknęła się w kartonie i słyszała dźwięki wbijanej w ziemię łopaty, która przysypywała jej grób.
"Dochodziły do mnie dźwięki łopaty wbijanej w ziemię, a potem grudki posypały się na karton, w którym mnie zamknięto. Pomyślałam sobie wtedy: A więc to już koniec. Za chwilę umrę. Wokół mnie panowała ciemność, z braku miejsca prawie nie mogłam się ruszać. Obawiałam się, że zaraz się uduszę, dlatego z każdym wdechem starałam się nabierać możliwie mało powietrza".
Michalinę ocalił zaręczynowy pierścionek, o którym Marcin K zapomniał.
"Nasłuchiwałam dźwięków odjeżdżającego samochodu w nadziei, że wtedy będę miała szansę wygrzebać się spod ziemi. Bałam się, że jeśli wyjdę na powierzchnię zbyt szybko, zastanę go tam z łopatą i on mnie zabije. Nie słyszałam dźwięku silnika, lecz przyszedł czas, gdy wiedziałam, że muszę się jakoś stąd wydostać – bez względu na to, czy on tam jeszcze jest, czy już nie. Przez moją głowę pędziły tysiące myśli, a jednak starałam się zachować spokój.
To, co najbardziej mi pomogło, to przywoływanie obrazu mojego synka Jakuba. Gdybym wtedy zmarła, nie zobaczyłabym go więcej, a moje dziecko musiałoby dorastać bez matki. Jedynym ostrym narzędziem, którym mogłam się posłużyć był pierścionek zaręczynowy – to za jego pomocą rozcięłam więzy na nadgarstkach. Potem zaczęłam pierścionkiem ciąć karton. Skrobałam go i cięłam do chwili, gdy byłam w stanie wyciągnąć z pudła rękę. Kiedy udało mi się wydostać dłoń, zaczęłam gorączkowo szarpać papier, do środka posypała się ziemia – miałam ją we włosach, na twarzy, na ubraniu – to był koszmar. Zaczęłam krzyczeć: „Na pomoc! Boże, pomóżcie mi!”, miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Wydawało mi się, że nie dam sobie rady, że jednak nikt mnie nie znajdzie i że niebawem umrę.
Zaczęłam kopać nogami w karton. Szarpałam go paznokciami, cięłam pierścionkiem. Czułam, że słabnę, ale nie odpuszczałam. Gdy w kartonie pojawiła się dziura, walczyłam dalej, aż wreszcie mogłam wystawić głowę na powierzchnię. Było ciemno, ale dostrzegłam drzewa, liście, niebo. Z trudem łapałam powietrze, zachłystywałam się nim. Byłam cała w ziemi, tak zmęczona, jakby uszła ze mnie cała energia, lecz wiedziałam, że muszę się ratować. Udało mi się wydobyć ręce na powierzchnię i dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystko zakończy się pomyślnie".
Wycieńczona Michalina dotarła do drogi, na której zatrzymała motocyklistę. Była bezpieczna.
Marcin K. i Patryk B. zostali aresztowani tego samego wieczoru w Huddersfield. Obaj zaprzeczali, jakoby chcieli zabić kobietę. Marcin K. przyznał natomiast podczas procesu, że znudził się swą partnerką, że przestała mu się podobać.
Adwokat Marcina K. Julian Goose sugerował, że otwory w tekturowym pudle, w którym umieszczono Michalinę L., umożliwiły jej oddychanie a 25-latek jedynie chciał ją przestraszyć.
Mężczyzna został skazany przez sąd w Leeds na 20 lat więzienia, natomiast jego pomocnik Patryk B. dostał wyrok 4,5 roku pobytu w zakładzie poprawczym.
Marcin K. zaczął planować zabójstwo, jednak wiedział, że samemu będzie trudno tego dokonać. Dlatego wtajemniczył w plan swojego znajomego Patryka.
27 maja 2011 roku Marcin poprosił swą matkę o zaopiekowanie się wnukiem, bo chciał spędzić wieczór z Michaliną. Wcześniej para chciała udać się na zakupy, aby przygotować się na kolację. To właśnie wtedy Marcin K, miłośnik kulturystyki poraził Michalinę paralizatorem Taser o napięciu 300 tys. woltów. Następnie skrępował jej ręce i nogi, i wepchnął ją do kartonowego pudła.
Michalina wspomina, że ocknęła się w kartonie i słyszała dźwięki wbijanej w ziemię łopaty, która przysypywała jej grób.
"Dochodziły do mnie dźwięki łopaty wbijanej w ziemię, a potem grudki posypały się na karton, w którym mnie zamknięto. Pomyślałam sobie wtedy: A więc to już koniec. Za chwilę umrę. Wokół mnie panowała ciemność, z braku miejsca prawie nie mogłam się ruszać. Obawiałam się, że zaraz się uduszę, dlatego z każdym wdechem starałam się nabierać możliwie mało powietrza".
Michalinę ocalił zaręczynowy pierścionek, o którym Marcin K zapomniał.
"Nasłuchiwałam dźwięków odjeżdżającego samochodu w nadziei, że wtedy będę miała szansę wygrzebać się spod ziemi. Bałam się, że jeśli wyjdę na powierzchnię zbyt szybko, zastanę go tam z łopatą i on mnie zabije. Nie słyszałam dźwięku silnika, lecz przyszedł czas, gdy wiedziałam, że muszę się jakoś stąd wydostać – bez względu na to, czy on tam jeszcze jest, czy już nie. Przez moją głowę pędziły tysiące myśli, a jednak starałam się zachować spokój.
To, co najbardziej mi pomogło, to przywoływanie obrazu mojego synka Jakuba. Gdybym wtedy zmarła, nie zobaczyłabym go więcej, a moje dziecko musiałoby dorastać bez matki. Jedynym ostrym narzędziem, którym mogłam się posłużyć był pierścionek zaręczynowy – to za jego pomocą rozcięłam więzy na nadgarstkach. Potem zaczęłam pierścionkiem ciąć karton. Skrobałam go i cięłam do chwili, gdy byłam w stanie wyciągnąć z pudła rękę. Kiedy udało mi się wydostać dłoń, zaczęłam gorączkowo szarpać papier, do środka posypała się ziemia – miałam ją we włosach, na twarzy, na ubraniu – to był koszmar. Zaczęłam krzyczeć: „Na pomoc! Boże, pomóżcie mi!”, miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Wydawało mi się, że nie dam sobie rady, że jednak nikt mnie nie znajdzie i że niebawem umrę.
Zaczęłam kopać nogami w karton. Szarpałam go paznokciami, cięłam pierścionkiem. Czułam, że słabnę, ale nie odpuszczałam. Gdy w kartonie pojawiła się dziura, walczyłam dalej, aż wreszcie mogłam wystawić głowę na powierzchnię. Było ciemno, ale dostrzegłam drzewa, liście, niebo. Z trudem łapałam powietrze, zachłystywałam się nim. Byłam cała w ziemi, tak zmęczona, jakby uszła ze mnie cała energia, lecz wiedziałam, że muszę się ratować. Udało mi się wydobyć ręce na powierzchnię i dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystko zakończy się pomyślnie".
Wycieńczona Michalina dotarła do drogi, na której zatrzymała motocyklistę. Była bezpieczna.
Marcin K. i Patryk B. zostali aresztowani tego samego wieczoru w Huddersfield. Obaj zaprzeczali, jakoby chcieli zabić kobietę. Marcin K. przyznał natomiast podczas procesu, że znudził się swą partnerką, że przestała mu się podobać.
Adwokat Marcina K. Julian Goose sugerował, że otwory w tekturowym pudle, w którym umieszczono Michalinę L., umożliwiły jej oddychanie a 25-latek jedynie chciał ją przestraszyć.
Mężczyzna został skazany przez sąd w Leeds na 20 lat więzienia, natomiast jego pomocnik Patryk B. dostał wyrok 4,5 roku pobytu w zakładzie poprawczym.
Dodano: 04.02.2022
Jesteście ciekawi, kiedy zostało wykonane słynne zdjęcie Alberta Einsteina z wyciągniętym językiem?
czytaj dalej
14 marca 1951 roku, Arthur Sasse był jednym z wielu fotografów czekających na Alberta Einsteina, przed budynkiem, w którym naukowiec świętował swoje 72. urodziny. Einstein, pomimo późnej pory i zmęczenia, cierpliwie pozował do zdjęć. Gdy już odjeżdżał, Sasse, ostatni raz poprosił fizyka o uśmiech do zdjęcia. Wtedy Einstein spojrzał na niego i wyciągnął język. Arthur Sasse był jedynym fotografem, który uwiecznił ten moment. Mało kto wie, że sławne zdjęcie jest tylko elementem większego obrazu. Wykonano je w samochodzie i oprócz Einsteina, widać na nim także towarzyszących mu Franka Aydelotte wraz z żoną.
Dodano: 04.02.2022
autor: MaulWolf
Dodano: 04.02.2022
Dodano: 04.02.2022
Oto zdjęcie orangutana na Borneo, który używa własnoręcznie zrobionej włóczni, aby chwytać nią ryby.
czytaj dalej
Orangutan nauczył się tego obserwując rybaków. Według naukowców małpy potrafią posługiwać się już prostymi kamiennymi narzędziami oraz uczą się je wytwarzać. U szympansów obserwuje się natomiast zalążki mowy.
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson
Aby zważyć małe sowy często owija się je w ręcznik niczym burrito.
czytaj dalej
Sowy są bardzo ruchliwe i ciężko je nakłonić, aby stanęły na wadze, dodatkowo ich skrzydła są mocne, a szpony ostre, więc mogą stanowić niebezpieczeństwo. Dlatego weternarze w celu badań zaczęli używać ręczników, którymi owijają małe sówki.
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson
Ramon Artagaveytia był jednym z 65 ocalonych z katastrofy statku America, który zatonął 24 grudnia 1871 roku.
czytaj dalej
Zdarzenie odcisnęło na mężczyźnie takie piętno, że przez następne 41 lat nie podróżował statkami. Zdecydował się przełamać traumę rejsem 10 kwietnia 1912 na pokładzie...Titanica, z którym zatonął.
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson
Na Islandii ostatnią restaurację McDonald's zamknięto w 2009 roku, a ostatni burger z frytkami nie został sprzedany tylko zamknięty w szklanej gablocie.
czytaj dalej
Słyszałem, że jedzenie z McDonald's nigdy się nie psuje, więc chciałem tylko sprawdzić, czy to prawda, czy nie - powiedział agencji AFP Hjortur Smarason.
To on zachował cheeseburgera z frytkami w szklanej gablocie w Snotra House, hostelu na południu Islandii. Jego właściciele utrzymują, że turyści z całego świata przyjeżdżają zobaczyć nietypową atrakcję.
To on zachował cheeseburgera z frytkami w szklanej gablocie w Snotra House, hostelu na południu Islandii. Jego właściciele utrzymują, że turyści z całego świata przyjeżdżają zobaczyć nietypową atrakcję.
Dodano: 04.02.2022
autor: Jackson