Wszystkie wpisy
Opinia fizyka na temat możliwości istnienia potencjalnego stwórcy jest jednoznaczna: „Bóg nie istnieje. Nikt nie kieruje Wszechświatem”. W nowej książce fizyk potwierdza również swoje wcześniejsze wypowiedzi na temat obcych form życia - zdaniem Hawkinga w kosmosie istnieje inteligentne życie poza Ziemią. W pośmiertnie wydanym dziele fizyk nie wyklucza również, że w ciągu najbliższego stulecia nauczymy się podróżować w czasie.
Zdarzyło Ci się coś takiego? Spokojnie leżysz sobie w łóżku, jest Ci wygodnie, cieplutko i powoli zasypiasz. Nagle czujesz, że Twoje ciało dziwnie podskakuje, co natychmiast Cię wybudza. Niekiedy takie „szarpnięcia” poprzedza uczucie spadania lub potknięcia, nad którymi nie jesteśmy w stanie zapanować.
Dzięki badaniom dowiedziono, ze tego stanu, określanego mianem “skurcze miokloniczne” (ang. “hypnic jerk”), doświadcza niemal 70% ludzkości. Ty też zaliczasz się do tej grupy? Takie uczucie pojawiają się w czasie pomiędzy czuwaniem, a zasypianiem, który nazywany jest stanem hipnagogicznym. Jest to etap zasypiania, podczas którego jawa i marzenia senne zlewają się w jedno. Nie jesteśmy wówczas w stanie określić czy to, co aktualnie przeżywamy dzieje się naprawdę, czy jest to tylko wytwór naszej wyobraźni.
Mioklonie, inaczej zrywania mięśniowe, to występujące niespodziewanie gwałtowne, szarpiące i krótkotrwałe skurcze mięśni. Mioklonie obejmują pojedynczy mięsień albo całą grupę mięśniową. Dla osoby obserwującej mogą sprawiać wrażenie nagle pojawiającego się wstrząśnięcia jednej kończyny chorego.
Mioklonie mogą mieć różne przyczyny. Jeżeli występują u osób zdrowych w szczególnych sytuacjach (np. w czasie snu) i nie mają wpływu na codzienne funkcjonowanie, mówimy wówczas o tzw. miokloniach fizjologicznych. Należy do nich np. czkawka.
Samolot wystartował z lotniska Sydney w Australii w 1970 roku. Osobą, która jest na zdjęciu, jest młody chłopak, który w tamtym momencie miał zaledwie 14 lat. Wszystko stało się dokładnie 23 lutego, a fotograf nie miał pojęcia, że uwiecznił na kliszy coś takiego. Po prostu lubił robić zdjęcia maszynom, które startowały z okolicznego lotniska. O co jednak w ogóle poszło?
Samolot zmierzał do Japonii. 14-latek wraz z rodziną właśnie wrócił z podróży dookoła świata. Ojciec w wywiadzie powiedział, że syn od zawsze był niespokojnym duchem i nosiło go po świecie. Chłopiec chciał podróżować i zwiedzać.
Właśnie dlatego podjął decyzję, aby nielegalnie dostać się na pokład maszyny zmierzającej do Japonii. Wszedł więc w miejsce, do którego chowane jest podwozie. Wszystko szło gładko do momentu, gdy piloci nie rozłożyli jeszcze raz kół samolotu zaraz po starcie. Wtedy chłopiec wypadł, a maszyna znajdowała się na 60 metrach. Nie jest to wcale dużo, jednak dla spadającego człowieka jest to już zabójcza wysokość. Keith Sapsford poniósł śmierć na miejscu. Lekarze zwrócili jednak uwagę na to, że gdyby nawet Keith nie wypadł jakimś cudem z podwozia samolotu to i tak nieprzeżyłby lotu do Tokio, ze względu na bardzo niską temperaturę oraz brak tlenu.
Tragedia sprawiła, że pracownicy lotnisk zaczęli zwracać większą uwagę na to, czy ktoś przypadkiem nie pakuje się na pokład maszyny w niedozwolone miejsca.