

„Ludzie są bardzo zobojętniali na to, co dzieje się na świecie. Potrzebują czegoś, co wyrwie ich z marazmu. Chodzi o stworzenie kinowego doświadczenia oraz danie im poczucia, że są częścią prawdziwego horroru. Filmy już nie są w stanie nas oszukać. Współcześnie jest naprawdę ciężko wywołać w ludziach jakiekolwiek emocje” - mówi założyciel.
Cała trasa w tym wyjątkowym domu strachów zajmuje 8 godzin, a wzięcie udziału w doświadczeniu jest darmowe - wpisowym jest kupienie karmy dla psów właściciela.
By wejść do McKamey Manor wymagane jest przyniesienie lekarskiego zaświadczenia o dobrym stanie zdrowia oraz podpisanie 40-stronnicowego zrzeczenia sie roszczeń o odszkodowanie, gdyby wydarzył się wypadek. Uczestnicy zostają też poddani testowi na obecność narkotyków we krwi. Śmiałkowi, którzy zdecydują się wziąć udział w „zabawie” są podtapiani, podduszani, oblewani sztuczną krwią, umieszczani w sztucznych trumnach, brodzikach oraz zamrażarkach. Aktorzy zmuszają uczestników do jedzenia robaków, wyrywają im włosy oraz rzucają nimi o podłogę.

Zobacz również





Przez sześć lat Pratik Joshi żył samotnie w Londynie, pracując jako specjalista IT, by zbudować lepszą przyszłość dla swojej żony i trójki dzieci, które czekały w Indiach. Wreszcie, po wielu trudnych rozmowach, wizowych przeszkodach i miesiącach odliczania, jego rodzina miała do niego dołączyć. Dwa dni wcześniej jego żona, dr Komi Vyas, zrezygnowała z pracy, spakowali cały dom, pożegnali się z bliskimi i pełni nadziei wsiedli na pokład samolotu Air India 171 do Londynu.
Pratik wysłał krewnym selfie z samolotu: "Wreszcie lecimy do domu."
Lecz nigdy nie dotarli. Samolot się rozbił.
W jednej chwili zginęli wszyscy.
