cookies

Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

straszne

Zwłoki przez 13 lat wisiały na drzewie. Zagnieździły się w nich osy, pszczoły i wiewiórki.
logo-head
czytaj dalej

To pierwszy taki przypadek na świecie! Naukowcy z Wrocławia odkryli ciało samobójcy, który 13 lat temu powiesił się na świerku w jednym z dolnośląskich lasów, a w jego zwłokach zamieszkały osy, pszczoły i wiewiórki. Dotąd nikt wcześniej nie natknął się na tak nietypowe „miejsce” gniazdowania tych gatunków.

Niezidentyfikowany jeszcze mężczyzna najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Jego ciało przez 13 lat wisiało ponad 25 metrów nad ziemią, dlatego trudno było je dostrzec w gęstym lesie. W 2016 roku zwłoki odnaleziono przez przypadek, a po tym jak dostarczono je do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zainteresowali się nimi naukowcy. Nic dziwnego, już w czasie wstępnych badań okazało się, że znajdują się w nich gniazda osy zwyczajnej, pszczoły miodnej i wiewiórki pospolitej. Efekty swojej pracy badacze zaprezentowali w prestiżowym piśmie „Forensic Science International”.

Wyjątkowość naszego odkrycia polega na tym, że nikt wcześniej przed nami nie miał okazji opisać takiego przypadku gniazdowania tych gatunków zwierząt we wnętrzu zwłok ludzkich – czytamy na stronie Polsat News wypowiedź dr inż. Marcina Kadeja z Instytutu Biologii Środowiskowej Uniwersytetu Wrocławskiego. Co ciekawe, ciało mimo upływu lat było zachowane w bardzo dobrym stanie. Nie bez znaczenia był fakt, że znajdowało się daleko od ziemi, zatem nie miało styczności z padlinożercami i drapieżnikami. Pomogło też... ubranie denata. Miał on na sobie dwie pary spodni, które lepiej chroniły ciało przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi i zapobiegły jego fragmentacji.

Dodano: 04.02.2022
autor: MaulWolf
Michalina L. została porażona paralizatorem, związana, wrzucona do kartonowego pudła i pogrzebana żywcem w lesie pod pniem drzewa.
logo-head
czytaj dalej
Marcin K. i Michalina L. mieszkali razem w Anglii i razem wychowywali 3-letniego syna. Byli szczęśliwi, do czasu gdy Marcin nie zaczął chodzić na siłownię. Tam spotykał piękne wysportowane kobiety, przy których jego narzeczona wydawała się szarą myszką. Zwyrodnialec uknuł więc morderczy plan. Postanowił, że najlepszym sposobem będzie pozbycie się Michaliny. 

Marcin K. zaczął planować zabójstwo, jednak wiedział, że samemu będzie trudno tego dokonać. Dlatego wtajemniczył w plan swojego znajomego Patryka.

27 maja 2011 roku Marcin poprosił swą matkę o zaopiekowanie się wnukiem, bo chciał spędzić wieczór z Michaliną. Wcześniej para chciała udać się na zakupy, aby przygotować się na kolację. To właśnie wtedy Marcin K, miłośnik kulturystyki poraził Michalinę paralizatorem Taser o napięciu 300 tys. woltów. Następnie skrępował jej ręce i nogi, i wepchnął ją do kartonowego pudła.

Michalina wspomina, że ocknęła się w kartonie i słyszała dźwięki wbijanej w ziemię łopaty, która przysypywała jej grób. 

"Dochodziły do mnie dźwięki łopaty wbijanej w ziemię, a potem grudki posypały się na karton, w którym mnie zamknięto. Pomyślałam sobie wtedy: A więc to już koniec. Za chwilę umrę. Wokół mnie panowała ciemność, z braku miejsca prawie nie mogłam się ruszać. Obawiałam się, że zaraz się uduszę, dlatego z każdym wdechem starałam się nabierać możliwie mało powietrza". 

Michalinę ocalił zaręczynowy pierścionek, o którym Marcin K zapomniał. 

"Nasłuchiwałam dźwięków odjeżdżającego samochodu w nadziei, że wtedy będę miała szansę wygrzebać się spod ziemi. Bałam się, że jeśli wyjdę na powierzchnię zbyt szybko, zastanę go tam z łopatą i on mnie zabije. Nie słyszałam dźwięku silnika, lecz przyszedł czas, gdy wiedziałam, że muszę się jakoś stąd wydostać – bez względu na to, czy on tam jeszcze jest, czy już nie. Przez moją głowę pędziły tysiące myśli, a jednak starałam się zachować spokój.

To, co najbardziej mi pomogło, to przywoływanie obrazu mojego synka Jakuba. Gdybym wtedy zmarła, nie zobaczyłabym go więcej, a moje dziecko musiałoby dorastać bez matki. Jedynym ostrym narzędziem, którym mogłam się posłużyć był pierścionek zaręczynowy – to za jego pomocą rozcięłam więzy na nadgarstkach. Potem zaczęłam pierścionkiem ciąć karton. Skrobałam go i cięłam do chwili, gdy byłam w stanie wyciągnąć z pudła rękę. Kiedy udało mi się wydostać dłoń, zaczęłam gorączkowo szarpać papier, do środka posypała się ziemia – miałam ją we włosach, na twarzy, na ubraniu – to był koszmar. Zaczęłam krzyczeć: „Na pomoc! Boże, pomóżcie mi!”, miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Wydawało mi się, że nie dam sobie rady, że jednak nikt mnie nie znajdzie i że niebawem umrę.

Zaczęłam kopać nogami w karton. Szarpałam go paznokciami, cięłam pierścionkiem. Czułam, że słabnę, ale nie odpuszczałam. Gdy w kartonie pojawiła się dziura, walczyłam dalej, aż wreszcie mogłam wystawić głowę na powierzchnię. Było ciemno, ale dostrzegłam drzewa, liście, niebo. Z trudem łapałam powietrze, zachłystywałam się nim. Byłam cała w ziemi, tak zmęczona, jakby uszła ze mnie cała energia, lecz wiedziałam, że muszę się ratować. Udało mi się wydobyć ręce na powierzchnię i dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystko zakończy się pomyślnie". 


Wycieńczona Michalina dotarła do drogi, na której zatrzymała motocyklistę. Była bezpieczna.

Marcin K. i Patryk B. zostali aresztowani tego samego wieczoru w Huddersfield. Obaj zaprzeczali, jakoby chcieli zabić kobietę. Marcin K. przyznał natomiast podczas procesu, że znudził się swą partnerką, że przestała mu się podobać.

Adwokat Marcina K. Julian Goose sugerował, że otwory w tekturowym pudle, w którym umieszczono Michalinę L., umożliwiły jej oddychanie a 25-latek jedynie chciał ją przestraszyć. 

Mężczyzna został skazany przez sąd w Leeds na 20 lat więzienia, natomiast jego pomocnik Patryk B. dostał wyrok 4,5 roku pobytu w zakładzie poprawczym.
Dodano: 04.02.2022
12-letnia dziewczyna odebrała sobie życie i transmitowała wszystko na żywo w sieci.
logo-head
czytaj dalej

12-letnia Katelyn Nicole to dziewczyna, która przyznała podczas transmisji live na Facebooku, że była maltretowana fizycznie i psychicznie przez członka swojej rodziny. Po ujawnieniu swojej tragicznej historii, oznajmiła, że planuje się zabić. 

I rzeczywiście popełniła samobójstwo na oczach zszokowanych internautów, wieszając się na drzewie.

Film usunięto dopiero po kilkudziesięciu minutach, kiedy wiszącą na drzewie znalazła osoba przechodząca obok.

Jeśli znajdujecie się w trudnym momencie swojego życia możecie skorzystać z telefonów zaufania. Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży tel. 116 111, (czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę). Telefon zaufania dla osób dorosłych
w kryzysie emocjonalnym tel. 116 123 (poniedziałek-piątek od 14:00-22:00, połączenie bezpłatne).

 

Dodano: 01.02.2022
Ojciec przywiązał do drzewa 17-letniego gwałciciela jego 7-miesięcznej córki i obciął mu dłonie maczetą!
logo-head
czytaj dalej

Oskarżony 17-latek  pojawił się w sądzie i czekał na werdykt sędziego w sprawie gwałtu, którego się miał dopuścić, jednak ojciec miał inny plan. Zamiast pozwolić sędziemu zdecydować o losie pedofila, ojciec chciał ugody i mówił, że wybacza nastolatkowi i akceptuje wypłatę odszkodowania. 

Gest ojca skłonił sąd do wypuszczenia chłopaka z więzienia. Mężczyzna był tak przekonujący, że zapropnował nastolatkowi, że odwiezie go do domu, na co chłopak przystał. Lokalne media podają, że podczas podróży ojciec zatrzymał się w połowie drogi i rzucił się na nastolatka, po czym przywiązał go do drzewa, a następnie odrąbał mu ręce maczetą i uciekł z miejsca zdarzenia.

17-latek został znaleziony przez miejscowych, którzy szybko wezwali policję i pogotowie ratunkowe. Ranny nastolatek został następnie przewieziony do szpitala, gdzie jego stan został określony jako krytyczny. 
Jego ręce nie mogły być z powrotem przyszyte.

Dodano: 31.01.2022
autor: Jackson
13-letni Amerykanin Lionel Tate płacze po tym, jak usłyszał wyrok dożywocia w sądzie, 2001 rok.
logo-head
czytaj dalej

Lionel Alexander Tate jest najmłodszym Amerykaninem, który został skazany na dożywocie. W styczniu 2001 roku, 13 letni Tate został skazany za morderstwo pierwszego stopnia, za pobicie na śmierć 6-letniej Tiffany Eunick.

28 lipca 1999 roku 12-letni wtedy Tate został sam w pokoju z 6-letnią Eunick, którą opiekowała się matka Tate'a, Kathleen Grossett-Tate.  Dzieci rozrabiały, dlatego matka Tate krzyknęła do nich, żeby zachowywały się ciszej. Zapanował spokój. Lionel pojawił się u niej 45 minut później i powiedział, że Eunick nie oddycha. Powiedział, że przepychali się, a Eunick nieszczęśliwie uderzyła głową o kant stołu.

Śledztwo wykazało, że to Lionel winny jest śmierci Eunick. Został skazany za morderstwo pierwszego stopnia. Chłopak skakał po brzuchu Eunick z taką siłą, że jej wątroba została rozerwana. Jej nogi, stopy i szyja miały poważne siniaki; porównywalne z obrażeniami, jakie człowiek może odnieść, gdy zostaje potrącony przez samochód. Pozostałe obrażenia dziewczynki to: pęknięta czaszka, pęknięte żebro i obrzęk mózgu. Prokuratura scharakteryzowała te obrażenia jako „podobne do tych, które odniosłaby spadając z trzypiętrowego budynku”.

Skazując Tate'a na dożywocie, sędzia Joel T. Lazarus z sądu okręgowego hrabstwa Broward powiedział: "Zachowania Lionela Tate'a nie były żartobliwymi zachowaniami dziecka [...] Czyny Lionela Tate'a były zimne, bezduszne i nieopisanie okrutne.”

Wyrok był kontrowersyjny, ponieważ Tate miał zaledwie 12 lat w momencie morderstwa, a jego ofiara - 6. Lionel stał się najmłodszą osobą w historii USA, która została skazana na dożywocie. Wyrok wywołał krytykę traktowania nieletnich przestępców przez wymiar sprawiedliwości stanu Floryda.

Tate został skazany na dożywocie bez konieczności udowadniania przez prokuraturę, że zamierzał zabić lub zranić, lub zdawał sobie sprawę, że jego czyny mogą zabić lub zranić, zgodnie z obowiązującą na Florydzie "felony murder rule". W 2003 roku, sąd apelacyjny odrzucił wyrok skazujący, na podstawie tego, że chłopiec nie był zbadany przed rozprawą, pod kątem zdrowia psychicznego. Został skazany na 3 lata pobytu w zakładzie dla nieletnich, rok aresztu domowego, 10- letni okres próbny,1000 godzin prac społecznych, oraz dozór kuratora. 

3 września 2004 roku Tate został zatrzymany i osadzony w więzieniu za naruszenie warunków aresztu domowego, kiedy został zauważony poza swoim domem oraz znaleziono przy nim nóż z 20 centymetrowym ostrzem. 

23 maja 2005 roku 17-letni Tate został oskarżony o włamanie z bronią w ręku, pobicie, napad z bronią w ręku i naruszenie warunków zawieszenia. 

W 2006 roku został skazany na 40 lat więzienia za napad z bronią w ręku oraz naruszenie warunków wcześniejszego zwolnienia z więzienia.

Dodano: 31.01.2022
Marzec 1990 roku, czternastoletnia Regina Kay Walters za kilka minut zostanie zamordowana przez Roberta Bena Rhoadesa, autora tej fotografii.
logo-head
czytaj dalej
Seryjny morderca Robert Ben Rhoades wykonał to zdjęcie swojej ofierze Reginie Kay Walters na chwilę przed tym gdy ją zabił. Rhoades, znany jako "The Truck Stop Killer", porwał 14-latkę z oraz jej chłopaka Rickyego Lee Jonesa, podczas gdy ta dwójka nastoletnich autostopowiczów-uciekinierów z przedmieść Houston w stanie Texas, poszukiwała transportu na dalszą podróż.

Przypuszcza się, że Ricky został zamordowany od razu (jego ciało odnaleziono 3 marca 1991 roku w hrabstwie Lamar, w stanie Mississippi, jednak został on zidentyfikowany dopiero w lipcu 2008 roku), natomiast Regina była przetrzymywana przez Rhoadesa jeszcze około kilku tygodni, zanim została zamordowana w opuszczonej stodole znajdującej się, w hrabstwie Bound, w stanie Illinois. Śledczy uważają tak, ponieważ na zdjęciach które zostały odnalezione podczas przeszukania jego domu, zauważyli wzrost włosów na głowie dziewczyny.

Czarne ubranie i biżuteria, które ma na sobie Regina w ostatnich momentach swojego życia nie są rzeczami, które miała na sobie w momencie porwania, ubranie to oraz buty i biżuterię, powodowany swoją chorą fantazją, kazał założyć jej Rhoades.
Uważa się, że Robert Ben Rhoades, zanim został schwytany, torturował, zamordował i zgwałcił w latach 1975 - 1990 ponad 50 kobiet.
Dodano: 31.01.2022
autor: Jackson
17-letnia Holenderka zginęła na bungee w Hiszpanii, ponieważ instruktorka, która się nią opiekowała znała słabo angielski. Instruktorka powiedziała „nie skacz”, a nastolatka zinterpretowała to jako „teraz skacz”.
logo-head
czytaj dalej
Holenderka Vera Mol była przygotowana do skoku, jednak drugi koniec liny nie był do niczego przywiązany. Instruktorka miała wydać komendę: "no jump"(nie skacz), jednak powodu kiepskiej angielszczyzny dziewczyna zrozumiała "now jump"(teraz skacz) i dlatego postanowiła skoczyć z wiaduktu. Zmarła na miejscu.
Dodano: 29.01.2022
autor: MaulWolf
17-letni Julio Macias z Meksyku zmarł na udar mózgu, którego powodem była malinka. Zdaniem lekarzy skrzep powstały na szyi mógł przemieścić się do dużo mniejszej tętnicy w mózgu i wywołać udar.
logo-head
czytaj dalej
Nastolatek dostał konwulsji podczas jedzenia obiadu, niestety nie udało się go uratować. 

To co najmniej drugi zgłoszony incydent, w którym malinka okazała się bardzo niebezpieczna. W 2010 roku 44-letnia kobieta z Nowej Zelandii również dostała udaru po tym jak jej mąż zrobił jej malinkę. W tym przypadku na szczęście nie zakończyło się to zgonem. Lekarze uznali to za bardzo rzadkie zjawisko.
Dodano: 28.01.2022
Na tej wyspie lalki wiszą na drzewach. Mroczna historia wyspy lalek.
logo-head
czytaj dalej

Wiele osób kojarzy lalki wcale nie z zabawą, lecz z koszmarami czy horrorami. To podobny fenomen do strachu przed klaunami. Poza słynną laleczką Chucky mamy chociażby takie przykłady jak Anabelle. Nie ma się więc co dziwić, że zlokalizowana w pobliżu miasta Meksyk Wyspa Lalek zyskała sobie sporą sławę.

Isla de las Muneca to jedyne tego rodzaju miejsce na świecie. Na drzewach wiszą tu stare lalki, często okaleczone, pozbawione kończyn czy głów. Sceneria jest zatem bardzo przerażająca, nie tylko nocą. Do tego widoku dochodzą jeszcze mroczne historie o tych lalkach opowiadane.  

Legendy powtarzane przez mieszkańców opisują dziwne zachowania zabawek. Podobno szeptają one miedzy sobą, otwierają oczy, poruszają się. Oczywiście pojawiają się nawet świadkowie, którzy twierdzą, że widzieli to wszystko osobiście. Warto traktować tego typu historie z odpowiedni dawką sceptycyzmu. Opowieści grozy są przecież bardzo popularne i świetnie się „sprzedają”.

Pytanie, które zapewne samo się nasuwa, brzmi: Jak lalki w ogóle dostały się w to miejsce?

Na terenie wyspy w połowie XX wieku zamieszkał samotnie dozorca – Don Julian Santana Barrera. Mężczyzna pewnego dnia usłyszał odgłosy topienia się, pośpieszył z pomocą, ale nie zdążył uratować tonącej dziewczynki. Wkrótce Barrera natrafił na pływającą w kanałach otaczających wyspę lalkę, która najprawdopodobniej należała do zmarłego dziecka. Dla upamiętnienia ofiary zawiesił znalezioną zabawkę na drzewie. 

Według legendy mężczyzna znajdował z czasem kolejne lalki. Wszystkie wieszał na drzewach, mówi się, że duch dziewczynki prześladował go, więc za pomocą lalek Barrera chciał wyprosić sobie u ducha spokój. Czy rzeczywiście tak było? Nie wiadomo, być może mężczyzna cierpiał na jakieś zaburzenia psychiczne, miał urojenia lub wzrokowe omamy. 

Złą sławę wyspy potęguje jednak tajemnicza śmierć Barrery. W 2001 roku, po 50 latach od zawieszenia pierwszej lalki, mężczyzna został odnaleziony martwy w tym samym miejscu, w którym podobno utonęło dziecko. Taki zbieg okoliczności dla wielu ludzi był ewidentnym potwierdzeniem przerażającej historii o duchu i mrocznych lalkach szepczących miedzy sobą. 

Wyspa Lalek obecnie pojawia się w niemal każdym rankingu najbardziej makabrycznych miejsc na świecie. Czy jednak jest takim miejscem w rzeczywistości? Na pewno widok okaleczonych, zniszczonych od słońca i wody zabawek wiszących na drzewach budzi skojarzenia z horrorami i może przestraszyć.

Dodano: 27.01.2022
autor: Jackson
Tak wyglądała dosłownie chwilę przed śmiercią "opętana" Anneliese Michel, czyli prawdziwa Emily Rose.
logo-head
czytaj dalej
W 2005 roku na ekranach kin pojawił się film Egzorcyzmy Emily Rose, który opowiadał historię młodej kobiety, która według kościoła katolicka była opętana przez demona. W końcu jeden z księży zdecydował się na egzorcyzmy. Później oskarżono kapłana o nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ dziewczyna zmarła. Niewiele osób wie o tym, że film jest oparty na prawdziwej historii życia młodej kobiety – Anneliese Michel z Niemiec, która przeszła egzorcyzmy w 1975 roku z polecenia rodziców. Niestety (tak samo jak główna bohaterka w filmie) Anneliese zmarła. Są ludzie, którzy wierzą w to, że była opętana, ale są też i tacy, którzy przekonani są o tym, że młoda kobieta była upośledzona umysłowo i traktowano ją w najgorszy z możliwych sposobów.

Anneliese Miche z pozoru była normalną dziewczyną, która dorastała w Leiblfing. Podobnie jak jej rodzina była gorliwą katoliczką i często uczestniczyła w różnego rodzajach aktywnościach kościelnych. Niestety w wieku 16 lat zdiagnozowano u niej padaczkę skroniową i od tego czasu już nie była taka sama.

Dosłownie z dnia na dzień jej stan się pogorszył. Zaczęła widzieć diabelskie twarze, które pojawiały się podczas modlitw. Miała także halucynacje słuchowe i bardzo głębokie stany depresyjne. Medyczne zabiegi i lekarstwa nie pomagały jej. Rodzina była załamana. W końcu zgłosili się o pomoc do księdza. Pomimo, że od XVIII wieku Kościół Katolicki nie zatrudniał księży do egzorcyzmów, rodzice dziewczyny dostali pozwolenie od miejscowego biskupa, aby wykonać rytuał. 

W 1975 roku rodzina odmówiła opieki medycznej i pozwoliła kapłanom wykonywać egzorcyzmy. Ksiądz Ernest Alt i Arnold Renz podjęli się tego zadania, które trwało 10 miesięcy i odbyło się na 67 sesjach (każda od 4 do 6 godzin). Podczas egzorcyzmów Anneliese nie jadła. Według powołanych później lekarzy zmarła z powodu niedożywienia. Ważyła zaledwie 30 kg! Jej kolana była złamane z powodu klęczącej pozycji potrzebnej do egzorcyzmów.
Dodano: 27.01.2022
następna strona